Dzisiaj trochę dłuższy wpis nie-przepisowy, ale nadal będzie o jedzeniu ;) W wakacje trzeba w końcu dobrze zjeść (i odpocząć od garów), a taką możliwość mieliśmy będąc w Leszczynowej Dolinie, we wsi Kwiatonowice (przysiółek Kochonka) koło Gorlic. Dobrze odnajdą się tam zarówno miłośnicy spokoju (w pobliżu jest głównie las i jeszcze jedno gospodarstwo), jak i rodziny z dziećmi - dla dzieciaków jest przygotowany plac zabaw z huśtawkami, piaskownicą, hamakiem, a od niedawno również trampoliną. Przy dobrej pogodzie dzieci mogą spędzić noc w namiocie rozbitym na podwórku :)
Do Leszczynowej Doliny chciałam pojechać już dawno, ale jakoś się nie udawało ;) W tym roku chciałam odpocząć od gotowani, a zarazem tłumaczenia innym co jemy, czego nie, co w ogóle można nam przygotować na obiad czy kolację itd. Dla p. Magdaleny i pomagającej jej Agi nie było żadnym problemem, że nie używamy mleka. W zasadzie większość posiłków, które nam serwowały były wegańskie (nie licząc masła i jaj na śniadanie). Codziennie dostawaliśmy pożywne śniadanie, zupę oraz ciepłą obiado-kolację.
Śniadanie składało się z zupy jaglanej z owocami i razowego pieczywa, do którego codziennie dostawaliśmy inną pastę - za każdym razem przepyszną (soczewicową, słonecznikową, fasolową, itp.), ogóki małosolne i pomidory. Mogliśmy też spróbować wegetariańskiego smalczyku.
Codziennie dostawaliśmy inną zupę. Przebojem był żurek z kiełbaską sojową, który chyba najbardziej posmakował naszym dzieciom. Poza tym brały dokładkę barszczu, ogórkowej i kalafiorowej.
Tzw. drugie dania, które otrzymywaliśmy w porze kolacji również bardzo nam smakowały :) Tutaj przebojem były sajgonki podane z ostrym sosem paprykowym, kaszą pęczak i surówką z kalafiora oraz pieczone placki ziemniaczane z sosem grzybowym (kurki własnoręcznie zebrała nasza gospodyni w pobliskim lesie) i kapustą kiszoną. Rizotto z soczewicą, spagetti z sosem pomidorowym, czy naleśniki z farszem z ciecierzycy też były przepyszne.
Deszczowa pogoda została nam wynagrodzona z nawiązką. Trafiliśmy akurat na przyjęcie urodzinowe młodszej mieszkanki Leszczynowej Doliny, gdzie zostaliśmy poczęstowani m.in. pysznym tortem.
Leszczynowa Dolina to urokliwe miejsce, do którego jednak stosunkowo trudno trafić, mimo znaków rozmieszczonych przez właścicielkę. My mieliśmy to szczęście, że trafiliśmy na mieszkanę Kwiatonowic, która wiedziała gdzie należy skręcić z głównej drogi, by dostać się do Doliny. Niby jest niebieski napis "Kochonka" na białym tle, ale żeby go dostrzec trzeba odwrócić głowę w odpowiednią stronę (w lewo jeśli jedzie się od strony Turzy, a w prawo - od strony Gorlic). Znakiem rozpoznawczym może być ogromna lipa, przy której należy zjechać w dół, a po przeciwnej stronie ulicy przystanek autobusowy (widoczne na zdjęciu poniżej). Dojazd może jeszcze utrudniać popularna internetowa mapa, która uparcie kierowała nas do Gorlic... ale nie daliśmy się wywieźć w pole ;)
Ceny w Leszczynowej Dolinie nie są wygórowane. Za nocleg dla osoby dorosłej zapłaciliśmy 25zł za dobę, a całodniowe wyżywienie kosztowało 50zł.
Warunki mieszkaniowe są przyzwoite. Mieszkaliśmy w domku, w którym są 2 trzyosobowe, przytulne pokoje (i 3ci pokój zajęty przez wolontariuszkę), salonik, kuchnia oraz łazienka. Na wieś wyjechaliśmy z Dziadkami, więc praktycznie cały domek był do naszej dyspozycji. Gospodyni, p. Magdalena, zamieszkuje mniejszy domek z werandą, na której spożywaliśmy posiłki.
Podsumowując - wyjazd uznajemy za udany i spokojnie możemy polecić to miejsce zarówno wegeterianom, weganom, jak i mięsożercom :P
Dzieciaki dobrze się bawiły, a dorośli odpoczęli :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz