Niezbyt zdrowy deser, ale co tam ;) Przyznaję, od czasu do czasu lubię zjeść tiramisu. Robię je tradycyjnie - używam świeżych jaj (najchętniej wiejskich, od szczęśliwych kur, ale nie zawsze mamy do takich dostęp). Ostatnio jedliśmy je z dodatkiem malin; innym razem dodałam świeżych fig; najczęściej jednak występuje solo. Każda wersja u nas szybko znika. Tiramisu przygotowuję w dużym naczyniu (wykorzystuję do tego naczynie żaroodporne). Ponieważ mamy małe dzieci, nie dodaję do niego żadnego alkoholu.
Specjalistą od parzenia kawy u nas w domu jest mój mąż. Ja kawę pijam baaardzo rzadko, a jeszcze rzadziej przygotowuję. Ostatnim razem wyszła mu idealna - mocna i aromatyczna. Do jej wykonania zawsze używa zmielonych ziaren kawy, nie jakiejś tam rozpuszczalnej tylko tradycyjnie mielonych ziaren. Wynalazł swój sposób na przygotowanie - wrzuca kawę do wrzątku, chwilę zagotowuje, po czym przecedza przez sitko (nie mamy ciśnieniowego ekspresu, a nie lubi posmaku papierowego filtra, który czasem do kawy się przedostaje).
Składniki (na 8 porcji):
- 4 jajka, jak najbardziej świeże, białka i żółtka osobno
- 4 łyżki cukru trzcinowego (żebym miała choć odrobinę zdrowszą wersję ;)
- 500g serka mascarpone
- opakowanie podłużnych biszkoptów
- ok. 250ml mocnej kawy, schłodzonej
- 4-5 łyżeczek kakao (używam ekologicznego, raw)
- szczypta soli
Białka ubijam na bardzo sztywno (z dodatkiem szczypty soli); odstawiam do lodówki. Żółtka ubijam na kogel-mogel z dodatkiem cukru (dodaję cukier stopniowo, po 1 łyżce), po czym mieszam masę zółtkową z serkiem mascarpone. Następnie staram się delikatnie wmieszać białka.
W szklanym naczyniu układam warstwę namoczonych w kawie biszkoptów, wykładam na nie połowę masy serowo-jajecznej i posypuję kakao. Ponownie układam namoczone biszkopty, pozostałą masę oraz znów posypuję kakao. Odstawiam do lodówki na noc (i pół dnia - zwykle tiramisu przygotowuję w sobotę późnym wieczorem, a jemy je w niedzielę po południu).
Chyba jeszcze smaczniejsze jest następnego dnia, ale niezwykle rzadko zostaje coś do poniedziałku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz